sobota, 11 października 2008

Hm hmmm...

Zauważyłam pewną tajemniczą zależność między ilością tekstu wyprodukowanego a tekstu przyswojonego. Oczywiście dotyczy to tekstów spełniających wymóg sensowności. Od ponad miesiąca, po przeczytaniu dwóch części powieści Wei Hui, nie miałam w ręku dobrej książki. No dobrze, w ręku miałam – Eileen Chang, „Love in a fallen city”. Problem w tym, że nie mogę tego przeczytać. A sam kapitan Jack Sparrow powiedział, że wszystko kręci się wokół pytania, co człowiek może, a czego nie może... A wracając do tematu - Chang, autorka „Ostrożnie, pożądanie”, na podstawie którego nakręcono skandalizujący film, który podobał mi się raczej średnio, sama przetłumaczyła swoje nowele na język angielski. Niestety obie wersje trafiły w ręce jakiejś szalonej literaturoznawczyni lingwistki, która stwierdziła, że wersje owe mają się do siebie nijak i popełniła nowe tłumaczenie, kierując się piękną zasadą mówiącą, że jeśli pierwowzór napisany jest prze trundym językiem, tak samo powinno być z tłumaczeniem. Efekt jej artystyczno naukowej pracy - nie jestem w stanie przeczytać „Love in a fallen city”, bo zwyczajnie nie wiem, o co chodzi. Cierpi moja duma, bo wydawało mi się, że znam angielski. Pomyliłam się najwyraźniej. Tak, czy inaczej, Chang czytać nie daję rady, ale póki prawie nietknięta książka stoi na mojej półce, nie mogę się zebrać i kupić kolejnej, co wymagało by zresztą pojechania do odległego Bookworma i wydania bajońskiej sumy na nie-chińską powieść. Tak oto, nie przyswajając tekstu pisanego spełniającego wymóg sensowności, borykam się z nie lada problemami, tekst takowy próbując wyprodukować.

Brak komentarzy: