Po południu
W herbaciarni na ulicy Tian Sheng Cośtam Lu siedzę, popijam zielonkawy napar i palę eleganckie papierosy Chmurka Dymu. Dostałam paczkę przedwczoraj, w ramach poczęstunku od szefa. Bardzo ucieszył się, gdy powiedziałam, że wcześniej paliłam Czerwoną Śliwę, bo Śliwa jest ponad dziesięciokrotnie tańsza od Chmurki, co wyniosło jego dar na wyżyny hojności. Co kraj, to obyczaj. Bardziej od paczki fajek interesowało mnie czternaście dań, które po kolei wjechało na stół podczas eleganckiej kolacji i sześciesięcioprocentowa chińska wódka.
Wieczorem
Zawsze wydaje mi się, że burze są po to, żeby przypominać ufnym w swoje siły ludziom, że choć mieszkamy w pozornie bezpiecznym mieście, to natura rozdaje karty i jeśli będzie kapryśna, zapłacimy wysoką cenę za budowanie zuchwale strzelistych wieżowców. Tak jak dwa miesiące temu, tuż przed moim przyjazdem, gdy największe zarejestrowane w historii ludzkości trzęsienie ziemi pogrzebało tysiące ludzi pod gruzami. „Moje” Longquan nie ucierpiało bardzo, ale wczoraj do drzwi zapukał przerażony sąsiad pytając, czy czułam w nocy wstrząsy. Nie, nie czułam żadnych wstrząsów.
Idę zapalić na taras. Niebo rozświetlane błyskawicami będzie stanowić idealną oprawę dla mojego drogiego papierosa marki Chmurka Dymu.
Wstrząsy podobno były silne. Jeśli prawdziwe trzęsienie ziemi znów się wydarzy, prawdopodobnie zginę, niczego nie zauważywszy. Mój świat trząsł się bez przerwy przez dwadzieścia lat i dodatkowe kilka stopni w skali Richtera może łatwo umknąć mojej uwadze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz