poniedziałek, 30 czerwca 2008

Chiny, odslona pierwsza

Nie mam internetu. Nie mam odpowiedniej wtyczki i nie moge naladowac ani komputera, ani telefomu ani, o zgrozo, aparatu fotograficznego. Uzywam teraz komputera norweskiej kolezanki, jednej z dwu bialych osob jakie mieszkaja na przedmiesciu Pekinu, gdzie teraz jestem. Tym sposobem nie mam takze polskich liter. Nie mam tez zadnych informacji, mam tyko to co widze, bo po angielsku i chinsku nie mowi nikt. Mam za to slownik chinskiego i dzieki temu wiem gdzie zjesc, gdzie wypic piwo i gdzie kupic papierosy. I to wszystko, co wiem.

To, co widze opisze, kiedy tylko uda mi sie uruchomic moj komputer. Brak polskich liter i norweski laptop dzialaja mi na nerwy.

Oglolnie - chyba jest dobrze. A na pewno jest inaczej..

1 komentarz:

bloodsugar pisze...

o matko, melduj sie koniecznie jak najczęściej, już myslałam że mali żółci ludzie o małych żółtych penisach coś Ci zrobili

sprawdziłam z ciekawości, lot z szanghaju do kuala lumpur skąd blisko wiadomo gdzie ;D w air asia kosztuje 300 zł z opłatami, nic tylko zbierać na wakacje życia

ps. naprawde nie wzięłaś przejściówki? :D