środa, 12 listopada 2008

Myślałam już, że nic ciekawego mnie tu nie spotka. Ot, przyzwyczaiłam się do mojej chińskiej prowincji i siedzę sobie tu, lekko otępiała, czekając na koniec miesiąca i dzień, w którym wsiądę w pociąg do Hongkongu, a właściwie do Guangzhou, gdzie przesiądę się w autobus do Shenzhen, skąd blisko już do Hongkongu. Każdy dzień jest podobny do poprzedniego, wychodzę do pracy, kiedy na dworze jest jeszcze szaro. Wracam tuż przed zmrokiem.

Śmiertelnie wynudzona, czekałam na rozpoczęcie popołudniowych zajęć, kiedy okazało się, że są odwołane. Nie ucieszyłam się bardzo, bo po południu mam moje ulubione grupy, ale nie mogę powiedzieć też, żebym żałowała takiego obrotu spraw. Okazało się, że policjantka z komisariatu, pod którego rejon podpada przedszkole, poprosiła naszą dyrektorkę o przysługę. O nie zgodzeniu oczywiście nie mogło być mowy. Pani policjant potrzebowała obcokrajowców... Przysługa miała dotyczyć komisariatu znajdującego się o region dalej, w okolicy podobno bardzo ciekawej, zostaliśmy więc z Chrisem przekupieniu obietnicą darmowej wycieczki. Po pół godzinie jazdy samochodem dotarliśmy do bardzo tradycyjnej dzielnicy, w której można kupić wszelkie rękodzieło z Syczuanu, Yunnanu i Tybetu, a także wyborne jedzenie. Błogosławię fakt, że wcześniej nie wiedziałam o tym miejscu, bo przetraciłabym całą pensję, kupując kolorowe etno-szmaty. Co do jedzenia zaś, jest oczywiście bardzo tanie, a lepszego makaronu na zimno jeszcze nie jadłam! Poezja... Na deser podano szklistego gluta, którego uwielbiam, ale nijak nie mogę dojść, z czego jest wyrabiany. Glut pławił się w syropie z brązowego cukru i na samo wspomnienie robi mi się przyjemnie.

Przysługa, o którą chodziło, była właściwie drobnostką, choć drobnostka ta ma w sobie więcej absurdu, niż wiele rzeczy całkiem sporych. Mieliśmy z Chrisem udawać zagubionych laowai, którzy po chińsku ani be ani me i szukają ratunku. A funkcjonariusze mieli się popisać, jak sprawnie obchodzą się z obcokrajowcami i tym sposobem zaimponować przybyłym na wizytacje przełożonym. Cyrk na kółkach. Przed przybyciem przełożonych zdążyliśmy przećwiczyć scenkę dobre pięć razy, pograć w pingponga z policjantami i zaobserwować, że ich praca składa się z przerw na papierosa, rozgrywek pingponga i pożerania jedna za drugą porcji pysznego miejscowego makaronu, oczywiście za friko, bo restauratorom nie wypada odmówić uprzejmości wobec stróżów prawa i porządku. Obejrzałam też groteskową lekcję walki wręcz i doprowadziłam Dennę do histerycznego śmiechu, parodiując funkcjonariuszy. Zastanawiałam się, czy któryś z nich kiedykolwiek musiał wykorzystać tą drogą nabyte umiejętności i doszłam do wniosku, że za pewne nie, dzięki czemu dalej mogą oni wykonywać te swoje dziwne wymachy w przeświadczeniu, że są zabójczo groźne. Oprócz oczywistego faktu słabej koordynacji ruchowej, o funkcjonariuszach nie można powiedzieć jednak złego słowa, bo czy to ich wina, że na państwowej posadzie nie mają nic konkretnego do roboty i mogą się obijać cały dzień?

W przeciwieństwie do dnia, w którym z obłędem w oczach zgłaszałam w Chengdu kradzież portfela, tym razem mój pobyt na posterunku był bardzo przyjmy i, jak przystało, pouczający. Znów pogłębiłam swoją wiedzę na temat działania sprawnego mechanizmu, jaką jest Chińska Republika Ludowa. Otóż, wszystko opiera się na małym oszustwie, takim zupełnie tycim. Chińczycy po prostu udają, że w tym co robią, nie ma nic dziwnego. Z pobłażliwymi uśmiechami, spokojnie wykonują bezsensowne czynności. W Polsce ten numer nie przeszedł chyba właśnie dla tego, że zbyt wielu ludzi nie umiało się zdobyć ani na pobłażanie, ani na uśmiech, ani na spokój. Chwała im za to, bo dostałabym ciężkiej nerwicy odstawiając szopki na co dzień i udając, że bardzo mi z tym dobrze, choć nikt nie pytał mnie o zdanie.

I tym sposobem wyszło patriotycznie, adekwatnie do wczorajszej daty.

Pozdrowionka.



2 komentarze:

margot pisze...

hej,zgadnij kto to?a tak na serio to uwielbiam czytać twoje teksty.To troche tak jakbym tam z toba była..

Zofia A. Reych pisze...

no nie wiem kto to, skad mam wiedziec:D:D ale ciesze sie, jak moje pisanie sie podoba:) moja mamusia jest na przyklad malgosia:DD